niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 3

Sophie ty idiotko! Pomyślałam o tym co by było najlepsze dla niego, niech da już sobie spokój. Przez całe wesele aż do rana miałam fatalne samopoczucie. Rozmawiałam z moją babcią o związkach, dlaczego każdy musi tak cierpieć. Ona mi wszystko tłumaczyła. Podarowała mi swoją bransoletkę z napisem „Affectum aliquem numquam delebitur” oznaczało to „Uczucie do kogoś nigdy nie zniknie”. Podziękowałam jej po czym przytuliłam ją. Tata wyrwał mnie do tańca, jakbym nie miała się zgodzić to był jego i Elizabeth dzień. Tata po prosił mnie żebym zaśpiewała jeszcze jedną piosenką. Zaśpiewałam .

Nobody sees, nobody knows,
We are a secret, can't be exposed.
That's how it is, that's how it goes,
Far from the others, close to each other.

In the daylight, in the daylight,
When the sun is shining.
On a late night, on a late night,
When the moon is blinding.
In plain sight, plain sight,
Like stars in hiding.
 
You and I burn on, on.

Put two and to-gether, for-ever will never change.
Two and to-gether will never change.

Każdy wziął kogoś do tańczenia. Melanie z Harrym. Amber z Niallem. Perrie z Zaynem. Liam z moją babcią. Mój tata z Elizabeth. Tylko Louis sam jak palec. Postanowiłam zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę, którą on na pewno zna. Przeżyje szok ale cóż tam. Po prosiłam Perrie żeby podała mikrofon Louisowi, widziałam jak przejął dałam znać kapeli i zaczęłam to wszystko. Jest to ulubiona piosenka mojej zmarłej mamy.  Zaśpiewałam tą.

That's how much I love you
That's how much I need you

And I can't stand you
Must everything you do make me wanna smile?
Can I not like it for a while
No

Czekałam tylko, na zbawienie aż on zacznie śpiewać. Widać że się wahał. Wyjęłam mikrofon ze statywu i powoli poruszałam się w stronę schodów, żeby zejść na środek tam gdzie zrobiło się miejsce. Czekałam tylko na Lou. I pojawił się, mój książę z bajki. Co ja mówię nie mój, tylko tamtej szczęściary… Powoli spletliśmy swoje ręce, i trzymaliśmy się mocno… Przypomniało mi się to co w parku powiedział, hektolitry łez zatrzymało się w moim oku… Wszyscy patrzeli na nas z podziwem. Nawet babci i Perrie kręciła się łezka w oku. Skończyliśmy śpiewać. Patrząc w oczy Lou tylko szepnęłam Kocham Cię. Po czym moja ręka uciekła z jego uścisku, i poszłam samotnie usiąść na ławce przy fontannie. Byłam zadowolona że powiedziałam te dwa jakże trudne słowa kocham i cię. Zdjęłam buty i przechadzałam się po ogrodzie. Poczułam wibracje. Wyjęłam telefon z torebki, spojrzałam na wyświetlacz, Perrie dzwoniła, odebrałam.

-Num. Co chcesz?

-Gdzie ty jesteś? Szukam cię od 20 minut?

-Przy fontannie, za 5 minut – powiedziałam, po czym się rozłączyłam
Ubrałam szpilki na moje bose nogi, i ruszyłam do  fontanny. Perrie już tam czekała.

-No gdzie ty byłaś? I dlaczego jesteś taka zadowolona?

-Ja byłam się przejść… - powiedziałam

-A czemu taka zadowolona?

-Bo powiedziałam mu dwa słowa Kocham i Cię…

-Jesteś mega, bardzo dobrze że mu wybaczyłaś… - powiedziała Perrie

-Ale ja mu nie wybaczyłam, tylko powiedziałam mu to co czuję i odeszłam… - odpowiedziałam

-Dziewczyno ja chyba ciebie nigdy nie zrozumiem – powiedziała chichocząc

-Kiedyś na pewno – powiedziałam ze śmiechem

-Chodź wracamy… - powiedziała Edwards

Ruszyłyśmy nasze cztery litery spod fontanny i poszłyśmy tańczyć. Nie pozwoliłam nikomu zniszczyć mi humoru.  Ja i Perrie bawiłyśmy się świetnie, do tego gdy dołączyła moja babcia to normalnie zyskałyśmy tytuł „POGROMCÓW PARKIETU”. Normalnie ludzie mieli z nas bekę. My to miałyśmy gdzieś. Tańczyliśmy do białego rana. Ucieszył mnie fakt, że już koniec imprezy. Śpiąca, nachlana, szczęśliwa… Pojechałam z Perrie i dziewczynkami do nas do domu. One bez problemu zasnęły. Ja i Perrie zdjęłyśmy ciuchy  i w samej bieliźnie położyłyśmy się spać. Spaliśmy dobre bite osiem godzin. Wstałyśmy o 14. Akurat czas na obiad. Zeszłam na dół do kuchni. Była tam już Elizabeth która coś pichciła. Podała mi obiad, a ja rozniosłam go na górę do dziewczyn, do Perrie i do taty. Wzięłam swoją porcje i poszłam na górę. Włączyłyśmy sobie telewizję i oglądaliśmy jakiś film romantyczny. Po zjedzeniu przysnęłam na 30 minut, w tym czasie Perrie się wykąpała, zdążyła zrobić wszystkie rzeczy. Lekko mnie szturchnęła, wstałam z łóżka i odprowadziłam ją do drzwi. Mocno przytuliłam, dałam buziaka w policzek i się z nią pożegnałam. Skoczyłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam wczorajszy makijaż. Postanowiłam że dzisiaj będę w stu procentach naturalna czyli bez makijażu. Nałożyłam tylko krem rumiankowy na twarz. Sięgnęłam do szafy po to i wyszłam do parku.

                                                                                         ***

Usiadłam sobie na ławeczce, po patrzałam się czy nikogo znajomego nie ma. Zaraz, zaraz czy ja tam widzę Perrie? Całą zapłakaną? Szybko zerwałam się z ławki i wystartowałam jak torpeda. Po paru sekundach znalazłam się obok niej, przytulając ją mocno. Płakała tak jak ja gdy się dowiedziałam tej wiadomości od Louisa.

-Perrie, co się stało? – zapytałam

-No bo ja ci wszystkiego nie powiedziałam. Co ze mnie za nadęta, głupia i nieszczera przyjaciółka. Ja przepraszam, naprawdę przepraszam… Wybaczysz mi? – powiedziała szlochając jeszcze głośniej

-Wybaczę ci wszystko tylko powiedz to czego ja nie wiem… - powiedziałam ze łzami w oczach – Nie lubię gdy najbliższa mi osoba cierpi. Zrozum ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jak ktoś ci złamie serce to ja mu zepsuję twarz… - powiedziałam ocierając jej zły

- No bo zanim ciebie poznałam to mieszkałam w Norwegii i tam poznałam takiego jednego chłopaka. Od razu miłość od pierwszego wejrzenia. Wiesz chyba jak to jest? I chodziłam z nim. Potem nadszedł czas przeprowadzki on się przeprowadził i ja. Ale szczęśliwy los tak zrobił, że nasze rodziny się przeprowadziły do Londynu. Ucieszyliśmy się i to bardzo. Było coraz lepiej aż do teraz. Jestem cała zapłakana dlatego bo zobaczyłam jak całuje się z inną dziewczyną. Powiedziałam mu że to koniec, a on dzięki że mnie wyręczyłaś. Nogi jak z waty mi się zrobiły. A potem dodał my nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Myślałam że wyjebie mu z półobrotu i oto tutaj jestem… - powiedziała całą roztrzęsiona Perrie, zaczęłam płakać tak jak ona… Moja historia z tą końcówką historii Perrie się zgadzała. Ona miała dość tego wszystkiego tak jak ja. Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy się spowiadać o całym naszym życia, począć od narodzin, aż do teraz.  Nasza rozmowa trwała z dobre trzy godziny. Na koniec zastanawiałyśmy się jak to jest być przedszkolanką…

-Ej Sophie mam pomysł! – krzyknęła Per

-Słucham cię uważnie, kochana… - odpowiedziałam

-Może będziemy wolontariuszkami? – zapytała Perrie poruszając dziwacznie brwiami

-Wiesz co ci powiem że niezły pomysł! Chodź poszukamy jakiś informacji.

                                                                        ***


Znalazłyśmy się w domu Perrie. Poszłyśmy do jej pokoju, ona odpaliła laptopa i szukaliśmy. Po 10 minutach znalazłyśmy. Byśmy pomagały w sierocińcu. Wzięłyśmy numer do dyrektorki tego sierocińca i zadzwoniłyśmy. Perrie rozmawiała przez telefon, a ja jej się uważnie przyglądałam. Skończyła rozmawiać. Zapytałam i jak. Ona mi powiedziała wszystko ze szczegółami. Sukces! Udało się zostałyśmy przyjęte, mamy zacząć jutro z samego rana. Skakałyśmy, wariowałyśmy, po prostu cieszyłyśmy się że mamy lek na to żeby zapomnieć o paru sprawach. Lubimy się opiekować i troszczyć o innych. Porozmawiałyśmy chwile i pożegnałam się z Perrie. Jutro czekał niesamowity dzień. Naszym zadaniem było się opiekować tymi dziećmi i je wspierać, oraz uczyć różnych rzeczy. Spełniać ich marzenia. Nawet takich których się nie da spełnić, ale zawsze warto, spróbować.


-----------------------------------------------------

Cześć. Oto kolejny rozdział mojego opowiadania. Chciałabym bardzo podziękować Alex Styles za to że pomogła mi za promować mojego bloga. Ale także dziękuję za 70 odwiedzin w 24 godziny. Jesteście wspaniali. Kocham was. Kolejna część pojawi się za 3 dni lub jutro, to zależy od mojej weny. Jeszcze raz dziękuję. Kocham was!
                                                                                                     Wasza Sophie ♥

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 2

A moim oczom ukazała się Jessie, teraźniejsza dziewczyna Jacka. Co ona tu robiła? Gdy zobaczyłam, że zaczęła całować się z Tomilsonem. Moje serce przestało na chwilę bić. Wiedziałam, że oni są chyba razem. Weszliśmy do nich do domu. Rozejrzałam się był cudowny. Amber, Harry, Niall, Louis, Jessie i Melanie poszli na górę. A ja zostałam sama z Zaynem i Liamem. Postanowiliśmy zagrać na playstation. Przyszła pora na Liama i Zayna. Była zacięta rywalizacja. Postanowiłam zrobić im parę zdjęć. Wyszli nie jak gwiazdy tylko jak normalni chłopcy, to mi się w nich podobało najbardziej. Zbliżał się już wieczór, powinniśmy wracać już do domu. Zayn i reszta namówili mnie żebyśmy zostali na noc, na co ja się oczywiście zgodziłam. Napisałam do taty smsa, a ten mi odpisał, że mamy być na obiad. Włączyliśmy film pt:. „Mój przyjaciel Chahiko”. Popłakałam się na nim. Tak jak Zayn i Liam. Ten film był naprawdę smutny. Po skończonym oglądaniu, zrobiłam się śpiąca. Bez trudu zasnęłam opierając się lekko o ramie Liama.

                                                                                ***

Obudziłam się z mocnym bólem głowy, jakbym oberwała młotkiem. Wszyscy jeszcze spali. Poszłam do łazienki, wykąpałam się i ubrałam. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni. Był już tam Liam pichcący coś. Rzuciłam beztroskie „Cześć”, odpowiedział mi i podał kubek z gorącą kawą, po chwili otrzymałam także naleśniki. Były przepyszne. Powoli w kuchni pojawiała się reszta. Witając się z każdym. Nie było tylko Tomilsona, postanowiłam pójść po niego. Weszłam powoli po schodach, stanęłam naprzeciwko jego drzwi, zapukałam nikt się nie odzywał. Postanowiłam zapukać jeszcze raz, ale nic z tego, więc weszłam. Ujrzałam Lou siedzącego na rogu łóżka, zdenerwowanego, smutnego.

-Hej. Schodzisz na śniadanie? Wszyscy się o ciebie pytają…

-Tak, tak jasne… - powiedział, po czym udał się do łazienki
Wyszłam z jego pokoju i udałam się do kuchni. Poczułam mocne chwycenie za nadgarstek, odwróciłam się był to Louis.

-Przepraszam… - powiedział

-Ale za co? – zapytałam

Poczułam jego ciepłe wargi na moich, spojrzałam na niego i zeszłam do kuchni udając, że nic się nie stało. Zakochałam się to się stało. Sophie ty idiotko! Ręce mi się lekko trzęsły, a w głowie miałam pełno myśli dotyczące Tomilsona. Jaka ja głupia jestem, czemu musiałam akurat w takiej gwiazdeczce się zakochać? Ale on ma dziewczynę, więc nie będę się wtrącać. Trzeba o tym wszystkim zapomnieć i iść dalej przed siebie. Powiedziałam dziewczynom żeby się zbierały, on z niechęcią to zrobiły. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z ich domu. Udaliśmy się do Starbucksa, zamówiłam trzy mrożone kawy i usiadłyśmy przy oknie.

-No to dobra, opowiadajcie co się zdarzyło… - powiedziałam

-No to jak przyszliśmy do domu One Direction to Harry zabrał mnie do swojego pokoju i przeżyłam cudowną noc… Chyba już wiesz Sophie o czym mówię co nie? – powiedziała Melanie po czym zapytała

-Co takiego?! – miałam ochotę jej wygarnąć – A ty Amber tak samo?! – zapytałam podobnie

-No wiesz… -wahała się – Tak…

-Czy wy oszalałyście? Na mózg upadłyście? – krzyknęłam, po czym się uspokoiłam – I jak było? –zapytałam chichocząc

-Haha. Niesamowicie – powiedziały chórkiem

-Chodzę z Harrym – powiedziała Melanie

-O to gratuluję – powiedziałam – A ty Amber z Niallem? –zapytałam

-Oczywiście – powiedziała

-To też gratuluję – odpowiedziałam

-A co tam u ciebie było słychać? – zapytała Amber

-U mnie wy wszyscy na górę poszliście oprócz mnie, Zayna i Liama. Graliśmy, oglądaliśmy film. Zasnęłam opierając się o ramie Liama. Rano wstałam poszłam załatwić sprawy w łazience, po czym zjadłam śniadanie przygotowane przez Liama, wy zeszliście bez Louisa. Poszłam na górę zawołałam go, on poszedł do toalety. Szłam korytarzem na dół poczułam mocne złapanie za nadgarstek, odwróciłam się i Tomilson mnie za coś przeprosił, a nie miał za co. Zapytałam za co… - powiedziałam po czym spłynęła mi jedna łza, dziewczyny mi się przyglądały – A on jeszcze raz przeprosił i…

-Sophie co się stało dalej? No mów rzesz… - powiedziała Melanie
- i mnie pocałował. Obróciłam się i zeszłam na dół. Postanowiłam o tym wszystkim zapomnieć, ze względu że ma on dziewczynę… -powiedziałam ocierając łzy

-Ej nie płacz. Szkoda łez na niego… - powiedziała Amber przytulając mnie razem z Melanie.
Poszłam do toalety, ogarnęłam się i wróciłam do dziewczyn. Siedziała przy nich jakaś kobieta, wyglądała na mój wiek. Podeszłam i się przywitałam. Miała na imię Perrie Edwards. Wyglądała na miłą, zaufaną osobę. Pogadałyśmy chwilkę i pojechałyśmy do domu.

                                                                       *TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*

Ja i Perrie stałyśmy się  najlepszymi przyjaciółkami. Chodziłyśmy wszędzie razem. Obgadywałyśmy chłopaków, wszystkich. Można powiedzieć, że była moją czwartą siostrą. Często nocowała u mnie. Nawet tata traktował ją jak swoją córkę. Zapomniałam wam powiedzieć, mój tata bierze ślub jutro. Jestem taka podekscytowana, cieszę się że znalazł sobie kogoś, nareszcie. Ona ma na imię Elizabeth. Zaakceptowała mnie i moje siostry. Amber i Melanie nadal chodzą z Harrym i Niallem. Ciągle się spotykają. Ja chłopaków nie widziałam już jakieś dobre 2 tygodnie. Trochę tęsknie za nimi. Słyszałam że Louis już nie jest z Jess bo dowiedział się o tej zdradzie. Szkoda że mu nie powiedziałam tamtego wieczoru. Nie będę żyła przeszłością. Czas na kolejne zmiany w moim życiu. Razem z Perrie poszłyśmy na zakupy, kupić sukienkę dla mnie i dla niej, na ślub taty. Edwards wybrała sobie taką  sukienkę, a ja natomiast taką. Bardzo mi się ona spodobała, aż za bardzo. Zakupiłyśmy sukienki, buty i dodatki. Wróciłyśmy do mnie do domu. Pokazałyśmy sukienki i usiadłyśmy na moim łóżku słuchając wiadomości.

- „Nie jaki Louis Tomilson z zespołu One Direction, znalazł sobie nową dziewczynę. Ma ona na imię Esme, 19 lat. Poznali się na imprezie. Jak na razie tylko tyle wiemy. Do zobaczenia jutro o 19. – powiedziała reporterka. Poczułam jak łzy mi spływają po policzku. Perrie mnie mocno przytuliła.

-Nadal go kochasz? – zapytała

-Tak – wydusiłam po czym otarłam łzy

Perrie pocieszała mnie na sto różnych sposobów. Pocieszyła mnie tak, że z łóżka spadłam. Odprowadziłam ją do drzwi i się z nią pożegnałam. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i się położyłam spać.

                                                                                 ***

Obudził mnie tata, niechętnie wstałam z łóżka i powędrowałam na śniadanie. Zjadłam naleśniki, popiłam herbatą. Pocałowałam tatę w policzek i poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam sukienkę i resztę rzeczy. Poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Wysuszyłam włosy i się umalowałam. Założyłam na siebie sukienkę, buty i dodatki, w rękę chwyciłam torebkę. Zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie już wszyscy. Przywitałam się z resztą rodziny oraz Perrie i jej rodzicami. Wyszliśmy wszyscy. Wsiedliśmy do auta i podjechaliśmy pod kościół. Usiedliśmy w ławce i czekaliśmy na rozpoczęcie ślubu. Elizabeth przepięknie wyglądała, można powiedzieć, że lepiej od jakiejkolwiek gwiazdy. Po skończonej mszy pojechaliśmy do restauracji w której miało się odbyć wesele. Wszystko było przypięte na ostatni guzik. W ogrodzie stała scena dla jakiegoś zespołu. Było miejsce do tańczenia, a za tym miejscem stały stoły z nakryciem. Po prostu cudownie tam było. Wszyscy czekaliśmy aż tata wniesie Elizabeth na rękach. I  po paru minutach tak się stało. Wyglądali cudownie. Kierownik całego wesela zaprosił zespół na scen, każdy wiedział kto to jest oprócz mnie. Byli to chłopcy z One Direction. Ujrzałam Louisa, a on mnie. Chwilę patrzeliśmy sobie w oczy po czym uniknęłam kontaktu wzrokowego. Zaśpiewali piosenki innych wykonawców, a potem przyszedł czas na mnie. Tata prosił mnie, żebym zaśpiewała. Mówił że mam anielski głos, ja jak to kobieta nie wierzyłam mu.

-Cześć wszystkim. Chciałam tą piosenkę zadedykować mojemu najlepszemu przyjacielowi czyli mojemu tacie i mojej mamie Elizabeth. To dla was… - powiedziałam uśmiechając się do wszystkich tam obecnych


I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
 
I did
And you were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Zaśpiewałam to patrząc się cały czas na Louisa. Nie mogłam wytrzymać, i uroniłam łzę. Taki mój urok. Włożyłam w tą piosenkę całe moje serce i przekazałam to oto w tej jednej trzy minutowej piosence. To nie takie trudne. Po zaśpiewaniu zeszłam ze sceny i przytuliłam parę młodą. Poszłam porozmawiać z Perrie. Przechadzałyśmy się po ogrodzie, gdy zatrzymał nas Zayn i Louis. Perrie i Zayn zostawili mnie i Louisa samych.

-Co chcesz? – powiedziałam

-Przepraszam cię, naprawdę przepraszam… - powiedział Lou

-Nie masz za co. Nie chce ci się wpieprzać w życie twoje i twojej dziewczyny. Było minęło…

-Przepraszam naprawdę… Nie wiem czy będziemy kiedyś razem jak na razie to niestety nie za bardzo…

Co on powiedział? Że nie za bardzo? Miałam ochotę mu tak wyjebać, ale coś w sercu mnie powstrzymało. Do oczu napłynęło mi stado łez.

-Nie no naprawdę. Szczęścia życzę… - powiedziałam, po czym udałam się w głąb ogrodu, po drodze zobaczyłam Perrie, ta od razu ze mną poszła.

Rozpłakałam się jak niemowlę, które chce jeść. Inni mogą być szczęśliwi tylko nie ja? Po prosiłam Perrie, żeby poszła się bawić i że dołączę do niej za 15 minut. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać smsa do Louisa…

„Przyznam, że po tej sesji zdjęciowej spodobałeś mi się, nawet przez chwilę do mnie flirtowałeś. Nie potrzebnie przyszłam na wasz koncert, nie potrzebnie jechałam z wami do was, nie potrzebnie przyszłam do ciebie do pokoju zawołać cię na śniadanie, nie potrzebnie mnie zatrzymałeś na korytarzu, nie potrzebnie mnie przepraszałeś, nie potrzebnie się pytałam za co, nie potrzebnie mnie pocałowałeś, nie potrzebnie dałeś mi nadzieje. Żałuję to wszystko co się stało w przeciągu ostatnich 2 tygodni. Naprawdę żałuję. Nie mam już czego szukać. Żegnaj na zawszę. Kocham Cię.    Sophie ”              

Przeczytałam jeszcze raz tego smsa, a potem kliknęłam Wyślij. I wszystko już pozamiatane. Wróciłam do wszystkich. Przytuliłam się do Perrie. Potem spojrzałam na Louisa, miał łzy w oczach. On nie wie jak ja się czułam, gdy powiedział, że nigdy nie będziemy razem. Po co robiłam sobie nadzieje? Po co się w nim zakochałam? Sophie ty idiotko!                                                                

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

I jak wam się podoba? Jest już rozdział drugi. Wena do mnie powoli wraca. I proszę komentujcie moje kolejne rozdziały bardzo mi na tym zależy daje mi motywację i to bardzo dużą. Jak na razie to tylko jedna osoba cały czas komentuje moje 2 wpisy, a ten jest akurat trzeci. Tylko widzę ile osób dziennie wchodzi na mojego bloga nie pozostawiając śladu po sobie. Na prawdę mi na tym zależy. I bym miała do was jeszcze jedną prośbę, czy byście mogli polecać mojego bloga innym? Z góry dziękuję i kocham was! <3
                                                                                            Wasza Sophie ♥

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 1

Rozpoczęły się wakacje. Ptaki ćwierkały, a słońce przedostawało się do mojego pokoju przez przezroczyste szyby. Pierwszy raz widziałam w Londynie taką piękną pogodę. A tak to na okrągło pada i pada. Obudził mnie dźwięk, bardzo dobrze mi znany. Śpiew mojej mamy. Miała taki leciutki i cichutki głos, że aż miło chce się wstawać. A zapomniałam wam się przedstawić mam na imię Sophie, Sophie Gree. Niestety moja mama zginęła w wypadku samochodowym, stąd ten dźwięk budzika. Wstałam o ósmej rano tak jak od jakiś 6 miesięcy. Wskoczyłam pod prysznic, umalowałam delikatnie rzęsy i założyłam na siebie TO. Zeszłam na dół. Był już tam tata przygotowujący śniadanie i dwie bliźniaczki, które dzisiaj mi będę pomagać w pracy, żeby zdobyć dodatkowe punkty na następny rok liceum. (Amber to ta po lewej, a Melanie to ta po prawej)Amber była ubrana w TO, a Melanie w TO. Cieszyłam się bo w wakacje zawsze mam dużo roboty. Zjadłyśmy naleśniki i wyszłyśmy do pracy. Dziewczyny się pytały z kim będzie sesja fotograficzna, a ja naprawdę nie wiedziałam. To podobno miała być niespodzianka. Weszłyśmy  do studia, było jeszcze pół godziny do sesji zdjęciowej. Więc posprzątałyśmy. Po skończonym wspólnym sprzątaniu, dziewczyny poszły na zaplecze. Ja z niecierpliwością czekałam na te sławne gwiazd unie od razu po nich miałam kolejną sesje zdjęciową z moim byłym. Musi się jakoś on zapromować, akurat jestem najlepszym fotografem na świecie, więc się nie dziwie. Usłyszałam jak drzwi się otwierają tam zobaczyłam faceta w czarnym garniturze i piątkę chłopaków. Przywitałam ich miło z uśmiechem i kazałam się przygotować.

-Napijecie się czegoś? – zapytałam

-Tak, wody dla nich. Jeżeli można… - odezwał się ich menadżer

-Amber, Melanie! – zawołałam

-Co chcesz So… - powiedziała nie dokańczając Amber, wypadło jej nawet ciasto z buzi – phie? One Direction!!! AAAA!

Trochę nie wiedziałam o co im chodzi. Zapomniała bym ich ulubiony zespół muzyczny. Pomachałam im przed twarzami, i dalej nic, pstryknęłam ze cztery razy im do ucha dopiero się ocknęły.

-No to co przyniesiecie wodę naszym gościom? – zapytałam

-Tak, jasne czemu nie? – powiedziała Melanie, ich oczy błyszczały jak diamenty

Przyniosły im wodę do picia, po czym zajęłam się sesją ich pierwsze zdjęcie wyszło TAK. Muszę przyznać, że są zajebistymi modelami. Później robiłam im osobne zdjęcia. Harry wyszedł TAK. O tym zdjęciu mogę powiedzieć, że wygląda przecudnie. Jego dołeczki powalają. Biała koszulka idealnie się wpasowuję w tło z tyłu. Dwa dodatki komponują się doskonale. Niall wyszedł TAK. Jego lekki uśmiech doskonale pasuje do tego zdjęcia. Liam Payne wyszedł oczywiście TAK. Na moje oko on wygląda trochę zbyt poważnie na tym zdjęciu, pasuje to do niego. Po poświęceniu tylu godzin na ich zdjęcia widać efekty. Malik to chłopak o czekoladowych tęczówkach, on na zdjęciu wyszedł TAK. Jako ostatni mi został Louis on za to wyglądał TAK. Mogę powiedzieć, że jest najprzystojniejszy z nich na zdjęciu. Jego bujna fryzura i ten wzrok powala. Najbardziej spodobało mi się jego zdjęcie.

-Louis… - zaczęłam – Czy byś się zgodził, żeby to zdjęcie wylądowało u mnie na stornie internetowej? – zapytałam, czekałam na jego odpowiedź

-Oczywiście… - powiedział, i spojrzał na chłopaków – Na reszcie laski będą na mnie leciały, zabiorę je wam spod nosa – rzekł, a wszyscy zaczęli się śmiać.

Amber i Melanie zrobiły sobie z nimi zdjęcia i wzięły autografy. Potem zadawały im pytania, najwięcej do Harrego i Nialla, poszłam na zaplecze i napiłam się soku pomarańczowego po czym wróciłam do nich. Moje siostry nadal były przyklejone do nich. Nie powiem, ale słodko wyglądali. Podszedł do mnie Louis i zaczął coś nawijać…

-A dlaczego akurat moje zdjęcie wybrałaś na swoją stronę – zapytał z chytrym uśmiechem na twarzy

-Ponieważ, najlepiej wyszedłeś z całej piątki. Taki Bad boy z pozy, a z twarzy miły, kochany Louis Tomilson – powiedziałam po czym cichutko się zaśmiałam

-Wiem, bo to ja – powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie

Chłopcy się już powoli zbierali. Dziewczyny dostały zaproszenie na koncert, a mi je wręczył Tommo. Schowałam bilet i wzięłam się do pracy. Niestety kolejnym moim modelem był mój były chłopak. Akurat chciał mieć  sesje zdjęciową w mieście jak to się mówi Nasz Klient Nasz Pan. Dziewczyny zostały i pilnowały studia. Miałam się z nim spotkać przy kościele. Doszłam on już tam był. Usiadł na schody i zaczęłam robić zdjęcia. Oto jedno z NICH. Przyznam, że ma talent do pozowania, ale zrobił się brzydszy. Rozstałam się z nim bo przespał się z moją kuzynką i dobierał się do Amber. Po skończonych zdjęciach, wróciłam do studia. Zebrałam dziewczyny i poszłyśmy do domu. Wkroczyłyśmy przez próg drzwi wejściowych i dziewczyny od razu szybko pobiegły do taty powiedzieć o tym wydarzeniu. A ja wróciłam do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i weszłam na Tweetera. I osoba mnie dodała do obserwujących był to Louis Tomilson. Też go dodałam i napisałam na profilu „Bardzo dobrze pozujecie.” Dostałam odpowiedź „My to wiemy, bo przecież jesteśmy 1D”. Ta byli sławni no i co z tego? Było już po dwudziestej. Jutro kolejny dzień w pracy. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Poczytałam chwilę książkę „Oczami na świat, po przez szkło”. I oddaliłam się w krainę snu. Kolejny dzień za mną. Wstałam rozpromieniona, uśmiechnięta od ucha do ucha. Normalnie jakbym miała motyle w brzuchu. Wzięłam szybko prysznic, zmyłam wczorajszy makijaż i pomalowałam sobie lekko rzęsy. Wyjęłam z szafy TO i założyłam na siebie. Dziewczyny miały akurat dzisiaj wolne. Zjadłam płatki i wyszłam. Wyjęłam iPoda, włożyłam słuchawki do uszu  i puściłam na fula muzykę. Dzisiejsza pogoda w Londynie była o wiele wiele gorsza. Zaczął padać deszcz, na dworze było pochmurno i albo się nie mylę  z 15 stopni Celsjusza, taki urok Londynu stolicy Wielkiej Brytanii. Wyjęłam klucze do studia i otworzyłam drzwi. Poszłam na zaplecze, zdjęłam mokrą kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Sięgnęłam po aparat i sprawdzałam zawartość karty pamięci. Przewijałam stertę zdjęć, aż się natknęłam na zdjęcie Louisa. Na moim sercu zrobiło się jakoś cieplej i lżej. Poczułam lekkie dreszcze. Chyba on mi się spodobał. Ale to nie możliwe. On sławny chłopak,  ja zwykła dziewczyna. To nie mogło chyba istnieć. Zerknęłam na zegarek było dziesięć minut po trzynastej. Postanowiłam pójść do pobliskiej restauracji na obiad. Wzięłam wszystkie rzeczy, razem z aparatem. Zamknęłam drzwi, schowałam klucze do kieszeni. Restauracja znajdowała się trzy przecznice od mojego studia, więc zajęło mi to jakieś 6 minut z hakiem. Weszłam do środka restauracji. Rozglądnęłam się, i usiadłam przy oknie. Zerknęłam na kartę dań, i przywołałam kelnera.

-Dzień Dobry. W czym mogę służyć? – zapytał

-Dzień Dobry. Ja bym po prosiła frytki z dewolajem i surówką… - powiedziałam

-A co do picia? – zapytał ponownie

- Do picia po proszę pepsi… - powiedziałam, po czym kelner odszedł od mojego stolika
Po 10 minutach otrzymałam danie. Zjadłam, zapłaciłam i wyszłam. Wstąpiłam jeszcze do starbuka i zamówiłam sobie Latte Machiato na chudym mleku. Znajdowałam się prawie przy studiu, zaciekawiła mnie pewna książka na wystawie miała tytuł „Nie damy rady cofnąć czasu”. Najwidoczniej po samy, tytule można już stwierdzić, że jest to w osobie jako MY. Kupiłam tą książkę i znalazłam się w studiu. Zaczytałam się, najpierw szczęśliwa para, potem rozłąka, on ją zdradza, a ona mu nie wybacza, on robi coś słodkiego, ona wtedy mu wybacza, potem znów on coś złego zrobi, ona mu to wybaczy, i będą żyli długo i szczęśliwie. Dlaczego wszystko musi mieć Happy End? Nie rozumiem. Ja jak na razie żadnych związków nie planuje od ostatniego momentu. Przeżywałam załamanie, smutek, żal, nawet chciałam popełniać samobójstwo. Drugi raz tego nie chce przeżyć.

                                                                                         ***

Po skończonej pracy, wędrowałam do domu. Weszłam i pierwsze co zobaczyć co jest w lodówce. Zjadłam parówki i wypiłam herbatę. Była już 19. Nagle usłyszałam krzyk, szybko pobiegłam na górę była to Melanie i Amber.

-Boże! Co się dzieje? Dom się wali?

-Nie mamy w co się ubrać na koncert! – powiedziały ze smutkiem

-Jaki koncert? – zapytałam

-No przecież masz na niego bilety. Nie mów że zapomniałaś idziemy na koncert One Direction. Dzisiaj na dwudziestą… - powiedziała Mel

-Aha, no tak. No to za 15 minut na dole. – powiedziałam

Wybiegłam z ich pokoju jak petarda. Szybko zdjęłam ciuchy wzięłam prysznic, umalowałam się. Założyłam na siebie TO i zeszłam na dół gdzie czekały już dziewczyny. Wsiadłyśmy do auta, w którym był już tata. To on miał nas zawieźć pod arenę.

                                                                                         ***


Weszłyśmy i udałyśmy się tam gdzie mieliśmy swoje miejsca. Mieliśmy pod samą sceną. Powiedziałam dziewczynom że idę za kulisy zrobić zdjęcia. One nawet mnie nie słuchały. Wyjęłam przepustkę i bez problemu udało mi się wejść. Wyjęłam aparat i czekałam na tą chwilę. Chłopcy wyszli na scenę, kucnęłam w niewidocznym miejscu i zaczęłam pstrykać zdjęcia. Wyszły całkiem nieźle. Po udanym koncercie wróciłam do dziewczyn. Ale tam ich nie było. Jeszcze raz weszłam za scenę, a tu moim oczom się ukazały one. Dostałam takiego bulwersu, że normalnie bym mogła zostać zawodowym bokserem. Miałam im ochotę tak wygarnąć, ale się powstrzymałam. Postanowiłam że zrobię to jak wrócimy do domu. Przywitałam się z chłopakami i zaczęliśmy rozmawiać o ich koncercie. One Direction postanowiło, że pojedziemy do nich. Nie zgodziłam się, ale doszło do tego, że nie miałam nic do gadania, bo mnie wszyscy namówili. Dojechaliśmy do ich domu i moim oczom ukazała  się...

środa, 7 sierpnia 2013

Bohaterowie:

*Sophie Gree – dziewczyna, 18 lat; mieszkanka Londynu; ukończyła studia fotograficzne; ma własne studio fotograficzne; ma dwie młodsze siostry; jej mama nie żyje; jest bardzo miła i spokojna oraz opanowana; nie da się szybko przekonać, nienawidzi osób, które są przemądrzałe i myślą tylko o swoich potrzebach; nie da się szybko zwieść; nikomu nie ulegnie

*Melanie Gree – dziewczyna; 16 lat, mieszkanka Londynu; chodzi do Liceum na profil sportowy; ma jedną starszą siostrę Sophie i bliźniaczkę Amber; jej mama nie żyje; jest flirciarą; da się namówić do wszystkiego;  kocha One Direction, ale najbardziej Harrego Styles

*Amber Gree – dziewczyna; 16 lat, mieszkanka Londynu; chodzi do liceum na profil artystyczny, chce zostać aktorką; ma jedną starszą siostrę Sophie i bliźniaczkę Melanie; jej mama nie żyje; kocha zwierzęta i blondynów o niebieskich oczach; da się namówić do wszystkiego; kocha One Direction, a najbardziej Nialla Horana

* Jack McKlein – chłopak, 19 lat, mieszkaniec Londynu; ukończył studia modelarskie; nie ma rodzeństwa; jest byłym chłopakiem Sophie; jest flirciarzem i idzie z pierwszą lepszą paniusią do łóżka; nienawidzi przemądrzałych dziewczyn; nie lubi gdy ktoś mu odmawia


*One Direction – chłopcy; w tym zespole jest Harry Styles – 18 lat, Liam Payne – 19 lat, Zayn Malik – 19 lat, Niall Horan – 19 lat, Louis Tomilson – 20 lat; umieją się dobrze bawić; czarują uśmiechem, i atrakcyjnością;