niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 3

Sophie ty idiotko! Pomyślałam o tym co by było najlepsze dla niego, niech da już sobie spokój. Przez całe wesele aż do rana miałam fatalne samopoczucie. Rozmawiałam z moją babcią o związkach, dlaczego każdy musi tak cierpieć. Ona mi wszystko tłumaczyła. Podarowała mi swoją bransoletkę z napisem „Affectum aliquem numquam delebitur” oznaczało to „Uczucie do kogoś nigdy nie zniknie”. Podziękowałam jej po czym przytuliłam ją. Tata wyrwał mnie do tańca, jakbym nie miała się zgodzić to był jego i Elizabeth dzień. Tata po prosił mnie żebym zaśpiewała jeszcze jedną piosenką. Zaśpiewałam .

Nobody sees, nobody knows,
We are a secret, can't be exposed.
That's how it is, that's how it goes,
Far from the others, close to each other.

In the daylight, in the daylight,
When the sun is shining.
On a late night, on a late night,
When the moon is blinding.
In plain sight, plain sight,
Like stars in hiding.
 
You and I burn on, on.

Put two and to-gether, for-ever will never change.
Two and to-gether will never change.

Każdy wziął kogoś do tańczenia. Melanie z Harrym. Amber z Niallem. Perrie z Zaynem. Liam z moją babcią. Mój tata z Elizabeth. Tylko Louis sam jak palec. Postanowiłam zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę, którą on na pewno zna. Przeżyje szok ale cóż tam. Po prosiłam Perrie żeby podała mikrofon Louisowi, widziałam jak przejął dałam znać kapeli i zaczęłam to wszystko. Jest to ulubiona piosenka mojej zmarłej mamy.  Zaśpiewałam tą.

That's how much I love you
That's how much I need you

And I can't stand you
Must everything you do make me wanna smile?
Can I not like it for a while
No

Czekałam tylko, na zbawienie aż on zacznie śpiewać. Widać że się wahał. Wyjęłam mikrofon ze statywu i powoli poruszałam się w stronę schodów, żeby zejść na środek tam gdzie zrobiło się miejsce. Czekałam tylko na Lou. I pojawił się, mój książę z bajki. Co ja mówię nie mój, tylko tamtej szczęściary… Powoli spletliśmy swoje ręce, i trzymaliśmy się mocno… Przypomniało mi się to co w parku powiedział, hektolitry łez zatrzymało się w moim oku… Wszyscy patrzeli na nas z podziwem. Nawet babci i Perrie kręciła się łezka w oku. Skończyliśmy śpiewać. Patrząc w oczy Lou tylko szepnęłam Kocham Cię. Po czym moja ręka uciekła z jego uścisku, i poszłam samotnie usiąść na ławce przy fontannie. Byłam zadowolona że powiedziałam te dwa jakże trudne słowa kocham i cię. Zdjęłam buty i przechadzałam się po ogrodzie. Poczułam wibracje. Wyjęłam telefon z torebki, spojrzałam na wyświetlacz, Perrie dzwoniła, odebrałam.

-Num. Co chcesz?

-Gdzie ty jesteś? Szukam cię od 20 minut?

-Przy fontannie, za 5 minut – powiedziałam, po czym się rozłączyłam
Ubrałam szpilki na moje bose nogi, i ruszyłam do  fontanny. Perrie już tam czekała.

-No gdzie ty byłaś? I dlaczego jesteś taka zadowolona?

-Ja byłam się przejść… - powiedziałam

-A czemu taka zadowolona?

-Bo powiedziałam mu dwa słowa Kocham i Cię…

-Jesteś mega, bardzo dobrze że mu wybaczyłaś… - powiedziała Perrie

-Ale ja mu nie wybaczyłam, tylko powiedziałam mu to co czuję i odeszłam… - odpowiedziałam

-Dziewczyno ja chyba ciebie nigdy nie zrozumiem – powiedziała chichocząc

-Kiedyś na pewno – powiedziałam ze śmiechem

-Chodź wracamy… - powiedziała Edwards

Ruszyłyśmy nasze cztery litery spod fontanny i poszłyśmy tańczyć. Nie pozwoliłam nikomu zniszczyć mi humoru.  Ja i Perrie bawiłyśmy się świetnie, do tego gdy dołączyła moja babcia to normalnie zyskałyśmy tytuł „POGROMCÓW PARKIETU”. Normalnie ludzie mieli z nas bekę. My to miałyśmy gdzieś. Tańczyliśmy do białego rana. Ucieszył mnie fakt, że już koniec imprezy. Śpiąca, nachlana, szczęśliwa… Pojechałam z Perrie i dziewczynkami do nas do domu. One bez problemu zasnęły. Ja i Perrie zdjęłyśmy ciuchy  i w samej bieliźnie położyłyśmy się spać. Spaliśmy dobre bite osiem godzin. Wstałyśmy o 14. Akurat czas na obiad. Zeszłam na dół do kuchni. Była tam już Elizabeth która coś pichciła. Podała mi obiad, a ja rozniosłam go na górę do dziewczyn, do Perrie i do taty. Wzięłam swoją porcje i poszłam na górę. Włączyłyśmy sobie telewizję i oglądaliśmy jakiś film romantyczny. Po zjedzeniu przysnęłam na 30 minut, w tym czasie Perrie się wykąpała, zdążyła zrobić wszystkie rzeczy. Lekko mnie szturchnęła, wstałam z łóżka i odprowadziłam ją do drzwi. Mocno przytuliłam, dałam buziaka w policzek i się z nią pożegnałam. Skoczyłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam wczorajszy makijaż. Postanowiłam że dzisiaj będę w stu procentach naturalna czyli bez makijażu. Nałożyłam tylko krem rumiankowy na twarz. Sięgnęłam do szafy po to i wyszłam do parku.

                                                                                         ***

Usiadłam sobie na ławeczce, po patrzałam się czy nikogo znajomego nie ma. Zaraz, zaraz czy ja tam widzę Perrie? Całą zapłakaną? Szybko zerwałam się z ławki i wystartowałam jak torpeda. Po paru sekundach znalazłam się obok niej, przytulając ją mocno. Płakała tak jak ja gdy się dowiedziałam tej wiadomości od Louisa.

-Perrie, co się stało? – zapytałam

-No bo ja ci wszystkiego nie powiedziałam. Co ze mnie za nadęta, głupia i nieszczera przyjaciółka. Ja przepraszam, naprawdę przepraszam… Wybaczysz mi? – powiedziała szlochając jeszcze głośniej

-Wybaczę ci wszystko tylko powiedz to czego ja nie wiem… - powiedziałam ze łzami w oczach – Nie lubię gdy najbliższa mi osoba cierpi. Zrozum ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jak ktoś ci złamie serce to ja mu zepsuję twarz… - powiedziałam ocierając jej zły

- No bo zanim ciebie poznałam to mieszkałam w Norwegii i tam poznałam takiego jednego chłopaka. Od razu miłość od pierwszego wejrzenia. Wiesz chyba jak to jest? I chodziłam z nim. Potem nadszedł czas przeprowadzki on się przeprowadził i ja. Ale szczęśliwy los tak zrobił, że nasze rodziny się przeprowadziły do Londynu. Ucieszyliśmy się i to bardzo. Było coraz lepiej aż do teraz. Jestem cała zapłakana dlatego bo zobaczyłam jak całuje się z inną dziewczyną. Powiedziałam mu że to koniec, a on dzięki że mnie wyręczyłaś. Nogi jak z waty mi się zrobiły. A potem dodał my nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Myślałam że wyjebie mu z półobrotu i oto tutaj jestem… - powiedziała całą roztrzęsiona Perrie, zaczęłam płakać tak jak ona… Moja historia z tą końcówką historii Perrie się zgadzała. Ona miała dość tego wszystkiego tak jak ja. Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy się spowiadać o całym naszym życia, począć od narodzin, aż do teraz.  Nasza rozmowa trwała z dobre trzy godziny. Na koniec zastanawiałyśmy się jak to jest być przedszkolanką…

-Ej Sophie mam pomysł! – krzyknęła Per

-Słucham cię uważnie, kochana… - odpowiedziałam

-Może będziemy wolontariuszkami? – zapytała Perrie poruszając dziwacznie brwiami

-Wiesz co ci powiem że niezły pomysł! Chodź poszukamy jakiś informacji.

                                                                        ***


Znalazłyśmy się w domu Perrie. Poszłyśmy do jej pokoju, ona odpaliła laptopa i szukaliśmy. Po 10 minutach znalazłyśmy. Byśmy pomagały w sierocińcu. Wzięłyśmy numer do dyrektorki tego sierocińca i zadzwoniłyśmy. Perrie rozmawiała przez telefon, a ja jej się uważnie przyglądałam. Skończyła rozmawiać. Zapytałam i jak. Ona mi powiedziała wszystko ze szczegółami. Sukces! Udało się zostałyśmy przyjęte, mamy zacząć jutro z samego rana. Skakałyśmy, wariowałyśmy, po prostu cieszyłyśmy się że mamy lek na to żeby zapomnieć o paru sprawach. Lubimy się opiekować i troszczyć o innych. Porozmawiałyśmy chwile i pożegnałam się z Perrie. Jutro czekał niesamowity dzień. Naszym zadaniem było się opiekować tymi dziećmi i je wspierać, oraz uczyć różnych rzeczy. Spełniać ich marzenia. Nawet takich których się nie da spełnić, ale zawsze warto, spróbować.


-----------------------------------------------------

Cześć. Oto kolejny rozdział mojego opowiadania. Chciałabym bardzo podziękować Alex Styles za to że pomogła mi za promować mojego bloga. Ale także dziękuję za 70 odwiedzin w 24 godziny. Jesteście wspaniali. Kocham was. Kolejna część pojawi się za 3 dni lub jutro, to zależy od mojej weny. Jeszcze raz dziękuję. Kocham was!
                                                                                                     Wasza Sophie ♥

12 komentarzy:

  1. Super rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny. Pozdrawiam Aneta :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! jeszcze ta piosenka Zary Larsson <3 ostatnio tą piosenkę znalazłam na innym blogu, ale się w niej zakochałam!! tak samo jak w tym opowiadaniu, ono jest genialne!!/N

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe :) Przy poprzednim rozdziale myślałam, że ona popełni samobójstwo o.o

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, polubiłam to opowiadanie <3

    + przepraszam za spam, ale mogłabyś zajrzeć do mnie i powiedzieć co myślisz? dopiero zaczynam ;) http://zaynmalik-fanfiction-by-roomiectioner.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. hej :3
    nominowałam Cię do The Versatile Blogger.
    Więcej informacji :
    http://life-moment-love-force.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na next! <3

    PS : Historia cichej i skrytej Cassie oraz porywczego i groźnego Louisa. Jak zakończy się ich znajomość, czy na pewno będzie bezpieczna?
    http://fanfiction-ann.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do Liebster Award informacje u mnie black-harry-styles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award :**
    http://just-you-and-one-direction.blogspot.com/2013/08/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział :)
    czekam na nexta!

    zapraszam na mój nowy!
    http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział, ogółem blog <33 Czekam na następny ;D

    Zapraszam do mnie moje trzecie opowiadanie ;**
    http://harry-marcel-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział :) fajnie piszesz :)

    ja dopiero zaczęłam opowiadanie, zapraszam:

    http://little-story-about-one-direction.blogspot.com

    :)

    OdpowiedzUsuń