Rozdział 1
Rozpoczęły się wakacje. Ptaki ćwierkały, a słońce
przedostawało się do mojego pokoju przez przezroczyste szyby. Pierwszy raz widziałam
w Londynie taką piękną pogodę. A tak to na okrągło pada i pada. Obudził mnie
dźwięk, bardzo dobrze mi znany. Śpiew mojej mamy. Miała taki leciutki i
cichutki głos, że aż miło chce się wstawać. A zapomniałam wam się przedstawić
mam na imię Sophie,
Sophie Gree. Niestety moja mama zginęła w wypadku samochodowym, stąd ten dźwięk
budzika. Wstałam o ósmej rano tak jak od jakiś 6 miesięcy. Wskoczyłam pod
prysznic, umalowałam delikatnie rzęsy i założyłam na siebie TO. Zeszłam na dół. Był
już tam tata przygotowujący śniadanie i dwie bliźniaczki, które dzisiaj mi będę
pomagać w pracy, żeby zdobyć dodatkowe punkty na następny rok liceum. (Amber
to ta po lewej, a Melanie to ta po prawej)Amber była ubrana w TO, a Melanie w TO. Cieszyłam się bo w
wakacje zawsze mam dużo roboty. Zjadłyśmy naleśniki i wyszłyśmy do pracy.
Dziewczyny się pytały z kim będzie sesja fotograficzna, a ja naprawdę nie
wiedziałam. To podobno miała być niespodzianka. Weszłyśmy do studia, było jeszcze pół godziny do sesji
zdjęciowej. Więc posprzątałyśmy. Po skończonym wspólnym sprzątaniu, dziewczyny
poszły na zaplecze. Ja z niecierpliwością czekałam na te sławne gwiazd unie od
razu po nich miałam kolejną sesje zdjęciową z moim byłym. Musi się jakoś on
zapromować, akurat jestem najlepszym fotografem na świecie, więc się nie
dziwie. Usłyszałam jak drzwi się otwierają tam zobaczyłam faceta w czarnym
garniturze i piątkę chłopaków. Przywitałam ich miło z uśmiechem i kazałam się
przygotować.
-Napijecie się czegoś? – zapytałam
-Tak, wody dla nich. Jeżeli można… - odezwał się ich
menadżer
-Amber, Melanie! – zawołałam
-Co chcesz So… - powiedziała nie dokańczając Amber, wypadło
jej nawet ciasto z buzi – phie? One Direction!!! AAAA!
Trochę nie wiedziałam o co im chodzi. Zapomniała bym ich
ulubiony zespół muzyczny. Pomachałam im przed twarzami, i dalej nic,
pstryknęłam ze cztery razy im do ucha dopiero się ocknęły.
-No to co przyniesiecie wodę naszym gościom? – zapytałam
-Tak, jasne czemu nie? – powiedziała Melanie, ich oczy
błyszczały jak diamenty
Przyniosły im wodę do picia, po czym zajęłam się sesją ich
pierwsze zdjęcie wyszło TAK.
Muszę przyznać, że są zajebistymi modelami. Później robiłam im osobne zdjęcia.
Harry wyszedł TAK.
O tym zdjęciu mogę powiedzieć, że wygląda przecudnie. Jego dołeczki powalają.
Biała koszulka idealnie się wpasowuję w tło z tyłu. Dwa dodatki komponują się
doskonale. Niall wyszedł TAK.
Jego lekki uśmiech doskonale pasuje do tego zdjęcia. Liam Payne wyszedł
oczywiście TAK.
Na moje oko on wygląda trochę zbyt poważnie na tym zdjęciu, pasuje to do niego.
Po poświęceniu tylu godzin na ich zdjęcia widać efekty. Malik to chłopak o
czekoladowych tęczówkach, on na zdjęciu wyszedł TAK. Jako
ostatni mi został Louis on za to wyglądał TAK.
Mogę powiedzieć, że jest najprzystojniejszy z nich na zdjęciu. Jego bujna
fryzura i ten wzrok powala. Najbardziej spodobało mi się jego zdjęcie.
-Louis… - zaczęłam – Czy byś się zgodził, żeby to zdjęcie
wylądowało u mnie na stornie internetowej? – zapytałam, czekałam na jego
odpowiedź
-Oczywiście… - powiedział, i spojrzał na chłopaków – Na
reszcie laski będą na mnie leciały, zabiorę je wam spod nosa – rzekł, a wszyscy
zaczęli się śmiać.
Amber i Melanie zrobiły sobie z nimi zdjęcia i wzięły
autografy. Potem zadawały im pytania, najwięcej do Harrego i Nialla, poszłam na
zaplecze i napiłam się soku pomarańczowego po czym wróciłam do nich. Moje
siostry nadal były przyklejone do nich. Nie powiem, ale słodko wyglądali.
Podszedł do mnie Louis i zaczął coś nawijać…
-A dlaczego akurat moje zdjęcie wybrałaś na swoją stronę –
zapytał z chytrym uśmiechem na twarzy
-Ponieważ, najlepiej wyszedłeś z całej piątki. Taki Bad boy
z pozy, a z twarzy miły, kochany Louis Tomilson – powiedziałam po czym cichutko
się zaśmiałam
-Wiem, bo to ja – powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie
Chłopcy się już powoli zbierali. Dziewczyny dostały
zaproszenie na koncert, a mi je wręczył Tommo. Schowałam bilet i wzięłam się do
pracy. Niestety kolejnym moim modelem był mój były chłopak. Akurat chciał
mieć sesje zdjęciową w mieście jak to
się mówi Nasz Klient Nasz Pan. Dziewczyny zostały i pilnowały studia. Miałam
się z nim spotkać przy kościele. Doszłam on już tam był. Usiadł na schody i
zaczęłam robić zdjęcia. Oto jedno z NICH.
Przyznam, że ma talent do pozowania, ale zrobił się brzydszy. Rozstałam się z
nim bo przespał się z moją kuzynką i dobierał się do Amber. Po skończonych
zdjęciach, wróciłam do studia. Zebrałam dziewczyny i poszłyśmy do domu.
Wkroczyłyśmy przez próg drzwi wejściowych i dziewczyny od razu szybko pobiegły
do taty powiedzieć o tym wydarzeniu. A ja wróciłam do swojego pokoju. Odpaliłam
laptopa i weszłam na Tweetera. I osoba mnie dodała do obserwujących był to Louis
Tomilson. Też go dodałam i napisałam na profilu „Bardzo dobrze pozujecie.” Dostałam odpowiedź „My to wiemy, bo przecież jesteśmy 1D”. Ta byli sławni no i co z
tego? Było już po dwudziestej. Jutro kolejny dzień w pracy. Umyłam się i
przebrałam w piżamę. Poczytałam chwilę książkę „Oczami na świat, po przez szkło”. I oddaliłam się w krainę snu.
Kolejny dzień za mną. Wstałam rozpromieniona, uśmiechnięta od ucha do ucha.
Normalnie jakbym miała motyle w brzuchu. Wzięłam szybko prysznic, zmyłam
wczorajszy makijaż i pomalowałam sobie lekko rzęsy. Wyjęłam z szafy TO i założyłam na siebie.
Dziewczyny miały akurat dzisiaj wolne. Zjadłam płatki i wyszłam. Wyjęłam iPoda,
włożyłam słuchawki do uszu i puściłam na
fula muzykę. Dzisiejsza pogoda w Londynie była o wiele wiele gorsza. Zaczął
padać deszcz, na dworze było pochmurno i albo się nie mylę z 15 stopni Celsjusza, taki urok Londynu
stolicy Wielkiej Brytanii. Wyjęłam klucze do studia i otworzyłam drzwi. Poszłam
na zaplecze, zdjęłam mokrą kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Sięgnęłam po
aparat i sprawdzałam zawartość karty pamięci. Przewijałam stertę zdjęć, aż się
natknęłam na zdjęcie Louisa. Na moim sercu zrobiło się jakoś cieplej i lżej.
Poczułam lekkie dreszcze. Chyba on mi się spodobał. Ale to nie możliwe. On
sławny chłopak, ja zwykła dziewczyna. To
nie mogło chyba istnieć. Zerknęłam na zegarek było dziesięć minut po
trzynastej. Postanowiłam pójść do pobliskiej restauracji na obiad. Wzięłam
wszystkie rzeczy, razem z aparatem. Zamknęłam drzwi, schowałam klucze do
kieszeni. Restauracja znajdowała się trzy przecznice od mojego studia, więc zajęło
mi to jakieś 6 minut z hakiem. Weszłam do środka restauracji. Rozglądnęłam się,
i usiadłam przy oknie. Zerknęłam na kartę dań, i przywołałam kelnera.
-Dzień Dobry. W czym mogę służyć? – zapytał
-Dzień Dobry. Ja bym po prosiła frytki z dewolajem i surówką…
- powiedziałam
-A co do picia? – zapytał ponownie
- Do picia po proszę pepsi… - powiedziałam, po czym kelner
odszedł od mojego stolika
Po 10 minutach otrzymałam danie. Zjadłam, zapłaciłam i
wyszłam. Wstąpiłam jeszcze do starbuka i zamówiłam sobie Latte Machiato na
chudym mleku. Znajdowałam się prawie przy studiu, zaciekawiła mnie pewna
książka na wystawie miała tytuł „Nie damy
rady cofnąć czasu”. Najwidoczniej po samy, tytule można już stwierdzić, że
jest to w osobie jako MY. Kupiłam tą książkę i znalazłam się w studiu.
Zaczytałam się, najpierw szczęśliwa para, potem rozłąka, on ją zdradza, a ona
mu nie wybacza, on robi coś słodkiego, ona wtedy mu wybacza, potem znów on coś
złego zrobi, ona mu to wybaczy, i będą żyli długo i szczęśliwie. Dlaczego
wszystko musi mieć Happy End? Nie rozumiem. Ja jak na razie żadnych związków
nie planuje od ostatniego momentu. Przeżywałam załamanie, smutek, żal, nawet
chciałam popełniać samobójstwo. Drugi raz tego nie chce przeżyć.
***
Po skończonej pracy, wędrowałam do domu. Weszłam i pierwsze
co zobaczyć co jest w lodówce. Zjadłam parówki i wypiłam herbatę. Była już 19.
Nagle usłyszałam krzyk, szybko pobiegłam na górę była to Melanie i Amber.
-Boże! Co się dzieje? Dom się wali?
-Nie mamy w co się ubrać na koncert! – powiedziały ze
smutkiem
-Jaki koncert? – zapytałam
-No przecież masz na niego bilety. Nie mów że zapomniałaś
idziemy na koncert One Direction. Dzisiaj na dwudziestą… - powiedziała Mel
-Aha, no tak. No to za 15 minut na dole. – powiedziałam
Wybiegłam z ich pokoju jak petarda. Szybko zdjęłam ciuchy
wzięłam prysznic, umalowałam się. Założyłam na siebie TO i zeszłam na dół gdzie
czekały już dziewczyny. Wsiadłyśmy do auta, w którym był już tata. To on miał
nas zawieźć pod arenę.
***
Weszłyśmy i udałyśmy się tam gdzie mieliśmy swoje miejsca.
Mieliśmy pod samą sceną. Powiedziałam dziewczynom że idę za kulisy zrobić
zdjęcia. One nawet mnie nie słuchały. Wyjęłam przepustkę i bez problemu udało
mi się wejść. Wyjęłam aparat i czekałam na tą chwilę. Chłopcy wyszli na scenę,
kucnęłam w niewidocznym miejscu i zaczęłam pstrykać zdjęcia. Wyszły całkiem
nieźle. Po udanym koncercie wróciłam do dziewczyn. Ale tam ich nie było.
Jeszcze raz weszłam za scenę, a tu moim oczom się ukazały one. Dostałam takiego
bulwersu, że normalnie bym mogła zostać zawodowym bokserem. Miałam im ochotę
tak wygarnąć, ale się powstrzymałam. Postanowiłam że zrobię to jak wrócimy do
domu. Przywitałam się z chłopakami i zaczęliśmy rozmawiać o ich koncercie. One
Direction postanowiło, że pojedziemy do nich. Nie zgodziłam się, ale doszło do
tego, że nie miałam nic do gadania, bo mnie wszyscy namówili. Dojechaliśmy do
ich domu i moim oczom ukazała się...
Wielkie dzięki, że wstawiłaś rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
OdpowiedzUsuń