czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 1

Rozpoczęły się wakacje. Ptaki ćwierkały, a słońce przedostawało się do mojego pokoju przez przezroczyste szyby. Pierwszy raz widziałam w Londynie taką piękną pogodę. A tak to na okrągło pada i pada. Obudził mnie dźwięk, bardzo dobrze mi znany. Śpiew mojej mamy. Miała taki leciutki i cichutki głos, że aż miło chce się wstawać. A zapomniałam wam się przedstawić mam na imię Sophie, Sophie Gree. Niestety moja mama zginęła w wypadku samochodowym, stąd ten dźwięk budzika. Wstałam o ósmej rano tak jak od jakiś 6 miesięcy. Wskoczyłam pod prysznic, umalowałam delikatnie rzęsy i założyłam na siebie TO. Zeszłam na dół. Był już tam tata przygotowujący śniadanie i dwie bliźniaczki, które dzisiaj mi będę pomagać w pracy, żeby zdobyć dodatkowe punkty na następny rok liceum. (Amber to ta po lewej, a Melanie to ta po prawej)Amber była ubrana w TO, a Melanie w TO. Cieszyłam się bo w wakacje zawsze mam dużo roboty. Zjadłyśmy naleśniki i wyszłyśmy do pracy. Dziewczyny się pytały z kim będzie sesja fotograficzna, a ja naprawdę nie wiedziałam. To podobno miała być niespodzianka. Weszłyśmy  do studia, było jeszcze pół godziny do sesji zdjęciowej. Więc posprzątałyśmy. Po skończonym wspólnym sprzątaniu, dziewczyny poszły na zaplecze. Ja z niecierpliwością czekałam na te sławne gwiazd unie od razu po nich miałam kolejną sesje zdjęciową z moim byłym. Musi się jakoś on zapromować, akurat jestem najlepszym fotografem na świecie, więc się nie dziwie. Usłyszałam jak drzwi się otwierają tam zobaczyłam faceta w czarnym garniturze i piątkę chłopaków. Przywitałam ich miło z uśmiechem i kazałam się przygotować.

-Napijecie się czegoś? – zapytałam

-Tak, wody dla nich. Jeżeli można… - odezwał się ich menadżer

-Amber, Melanie! – zawołałam

-Co chcesz So… - powiedziała nie dokańczając Amber, wypadło jej nawet ciasto z buzi – phie? One Direction!!! AAAA!

Trochę nie wiedziałam o co im chodzi. Zapomniała bym ich ulubiony zespół muzyczny. Pomachałam im przed twarzami, i dalej nic, pstryknęłam ze cztery razy im do ucha dopiero się ocknęły.

-No to co przyniesiecie wodę naszym gościom? – zapytałam

-Tak, jasne czemu nie? – powiedziała Melanie, ich oczy błyszczały jak diamenty

Przyniosły im wodę do picia, po czym zajęłam się sesją ich pierwsze zdjęcie wyszło TAK. Muszę przyznać, że są zajebistymi modelami. Później robiłam im osobne zdjęcia. Harry wyszedł TAK. O tym zdjęciu mogę powiedzieć, że wygląda przecudnie. Jego dołeczki powalają. Biała koszulka idealnie się wpasowuję w tło z tyłu. Dwa dodatki komponują się doskonale. Niall wyszedł TAK. Jego lekki uśmiech doskonale pasuje do tego zdjęcia. Liam Payne wyszedł oczywiście TAK. Na moje oko on wygląda trochę zbyt poważnie na tym zdjęciu, pasuje to do niego. Po poświęceniu tylu godzin na ich zdjęcia widać efekty. Malik to chłopak o czekoladowych tęczówkach, on na zdjęciu wyszedł TAK. Jako ostatni mi został Louis on za to wyglądał TAK. Mogę powiedzieć, że jest najprzystojniejszy z nich na zdjęciu. Jego bujna fryzura i ten wzrok powala. Najbardziej spodobało mi się jego zdjęcie.

-Louis… - zaczęłam – Czy byś się zgodził, żeby to zdjęcie wylądowało u mnie na stornie internetowej? – zapytałam, czekałam na jego odpowiedź

-Oczywiście… - powiedział, i spojrzał na chłopaków – Na reszcie laski będą na mnie leciały, zabiorę je wam spod nosa – rzekł, a wszyscy zaczęli się śmiać.

Amber i Melanie zrobiły sobie z nimi zdjęcia i wzięły autografy. Potem zadawały im pytania, najwięcej do Harrego i Nialla, poszłam na zaplecze i napiłam się soku pomarańczowego po czym wróciłam do nich. Moje siostry nadal były przyklejone do nich. Nie powiem, ale słodko wyglądali. Podszedł do mnie Louis i zaczął coś nawijać…

-A dlaczego akurat moje zdjęcie wybrałaś na swoją stronę – zapytał z chytrym uśmiechem na twarzy

-Ponieważ, najlepiej wyszedłeś z całej piątki. Taki Bad boy z pozy, a z twarzy miły, kochany Louis Tomilson – powiedziałam po czym cichutko się zaśmiałam

-Wiem, bo to ja – powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie

Chłopcy się już powoli zbierali. Dziewczyny dostały zaproszenie na koncert, a mi je wręczył Tommo. Schowałam bilet i wzięłam się do pracy. Niestety kolejnym moim modelem był mój były chłopak. Akurat chciał mieć  sesje zdjęciową w mieście jak to się mówi Nasz Klient Nasz Pan. Dziewczyny zostały i pilnowały studia. Miałam się z nim spotkać przy kościele. Doszłam on już tam był. Usiadł na schody i zaczęłam robić zdjęcia. Oto jedno z NICH. Przyznam, że ma talent do pozowania, ale zrobił się brzydszy. Rozstałam się z nim bo przespał się z moją kuzynką i dobierał się do Amber. Po skończonych zdjęciach, wróciłam do studia. Zebrałam dziewczyny i poszłyśmy do domu. Wkroczyłyśmy przez próg drzwi wejściowych i dziewczyny od razu szybko pobiegły do taty powiedzieć o tym wydarzeniu. A ja wróciłam do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i weszłam na Tweetera. I osoba mnie dodała do obserwujących był to Louis Tomilson. Też go dodałam i napisałam na profilu „Bardzo dobrze pozujecie.” Dostałam odpowiedź „My to wiemy, bo przecież jesteśmy 1D”. Ta byli sławni no i co z tego? Było już po dwudziestej. Jutro kolejny dzień w pracy. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Poczytałam chwilę książkę „Oczami na świat, po przez szkło”. I oddaliłam się w krainę snu. Kolejny dzień za mną. Wstałam rozpromieniona, uśmiechnięta od ucha do ucha. Normalnie jakbym miała motyle w brzuchu. Wzięłam szybko prysznic, zmyłam wczorajszy makijaż i pomalowałam sobie lekko rzęsy. Wyjęłam z szafy TO i założyłam na siebie. Dziewczyny miały akurat dzisiaj wolne. Zjadłam płatki i wyszłam. Wyjęłam iPoda, włożyłam słuchawki do uszu  i puściłam na fula muzykę. Dzisiejsza pogoda w Londynie była o wiele wiele gorsza. Zaczął padać deszcz, na dworze było pochmurno i albo się nie mylę  z 15 stopni Celsjusza, taki urok Londynu stolicy Wielkiej Brytanii. Wyjęłam klucze do studia i otworzyłam drzwi. Poszłam na zaplecze, zdjęłam mokrą kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Sięgnęłam po aparat i sprawdzałam zawartość karty pamięci. Przewijałam stertę zdjęć, aż się natknęłam na zdjęcie Louisa. Na moim sercu zrobiło się jakoś cieplej i lżej. Poczułam lekkie dreszcze. Chyba on mi się spodobał. Ale to nie możliwe. On sławny chłopak,  ja zwykła dziewczyna. To nie mogło chyba istnieć. Zerknęłam na zegarek było dziesięć minut po trzynastej. Postanowiłam pójść do pobliskiej restauracji na obiad. Wzięłam wszystkie rzeczy, razem z aparatem. Zamknęłam drzwi, schowałam klucze do kieszeni. Restauracja znajdowała się trzy przecznice od mojego studia, więc zajęło mi to jakieś 6 minut z hakiem. Weszłam do środka restauracji. Rozglądnęłam się, i usiadłam przy oknie. Zerknęłam na kartę dań, i przywołałam kelnera.

-Dzień Dobry. W czym mogę służyć? – zapytał

-Dzień Dobry. Ja bym po prosiła frytki z dewolajem i surówką… - powiedziałam

-A co do picia? – zapytał ponownie

- Do picia po proszę pepsi… - powiedziałam, po czym kelner odszedł od mojego stolika
Po 10 minutach otrzymałam danie. Zjadłam, zapłaciłam i wyszłam. Wstąpiłam jeszcze do starbuka i zamówiłam sobie Latte Machiato na chudym mleku. Znajdowałam się prawie przy studiu, zaciekawiła mnie pewna książka na wystawie miała tytuł „Nie damy rady cofnąć czasu”. Najwidoczniej po samy, tytule można już stwierdzić, że jest to w osobie jako MY. Kupiłam tą książkę i znalazłam się w studiu. Zaczytałam się, najpierw szczęśliwa para, potem rozłąka, on ją zdradza, a ona mu nie wybacza, on robi coś słodkiego, ona wtedy mu wybacza, potem znów on coś złego zrobi, ona mu to wybaczy, i będą żyli długo i szczęśliwie. Dlaczego wszystko musi mieć Happy End? Nie rozumiem. Ja jak na razie żadnych związków nie planuje od ostatniego momentu. Przeżywałam załamanie, smutek, żal, nawet chciałam popełniać samobójstwo. Drugi raz tego nie chce przeżyć.

                                                                                         ***

Po skończonej pracy, wędrowałam do domu. Weszłam i pierwsze co zobaczyć co jest w lodówce. Zjadłam parówki i wypiłam herbatę. Była już 19. Nagle usłyszałam krzyk, szybko pobiegłam na górę była to Melanie i Amber.

-Boże! Co się dzieje? Dom się wali?

-Nie mamy w co się ubrać na koncert! – powiedziały ze smutkiem

-Jaki koncert? – zapytałam

-No przecież masz na niego bilety. Nie mów że zapomniałaś idziemy na koncert One Direction. Dzisiaj na dwudziestą… - powiedziała Mel

-Aha, no tak. No to za 15 minut na dole. – powiedziałam

Wybiegłam z ich pokoju jak petarda. Szybko zdjęłam ciuchy wzięłam prysznic, umalowałam się. Założyłam na siebie TO i zeszłam na dół gdzie czekały już dziewczyny. Wsiadłyśmy do auta, w którym był już tata. To on miał nas zawieźć pod arenę.

                                                                                         ***


Weszłyśmy i udałyśmy się tam gdzie mieliśmy swoje miejsca. Mieliśmy pod samą sceną. Powiedziałam dziewczynom że idę za kulisy zrobić zdjęcia. One nawet mnie nie słuchały. Wyjęłam przepustkę i bez problemu udało mi się wejść. Wyjęłam aparat i czekałam na tą chwilę. Chłopcy wyszli na scenę, kucnęłam w niewidocznym miejscu i zaczęłam pstrykać zdjęcia. Wyszły całkiem nieźle. Po udanym koncercie wróciłam do dziewczyn. Ale tam ich nie było. Jeszcze raz weszłam za scenę, a tu moim oczom się ukazały one. Dostałam takiego bulwersu, że normalnie bym mogła zostać zawodowym bokserem. Miałam im ochotę tak wygarnąć, ale się powstrzymałam. Postanowiłam że zrobię to jak wrócimy do domu. Przywitałam się z chłopakami i zaczęliśmy rozmawiać o ich koncercie. One Direction postanowiło, że pojedziemy do nich. Nie zgodziłam się, ale doszło do tego, że nie miałam nic do gadania, bo mnie wszyscy namówili. Dojechaliśmy do ich domu i moim oczom ukazała  się...

1 komentarz:

  1. Wielkie dzięki, że wstawiłaś rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń